Jeśli myślicie, że znaliście historię Karola Kota, to przeczytajcie książkę Semczuka. Trzyma w napięciu, od pierwszej do ostatniej strony, choć przecież wiadomo, jak to się wszystko skończy. Bo nie o puentę tu chodzi, ale o makabryczne szczegóły, do których Semczuk dociera po pięćdziesięciu latach. Dzięki niemu dowiadujemy się, co dzieje się w głowie seryjnego mordercy.
Cezary Łazarewicz
Choć od tamtych wydarzeń minęło pół wieku, czytając tę książkę czułam, jakby akta seryjnego mordercy właśnie trafiły na moje biurko.
Urszula Cur, profilerka Centralnego Biura Śledczego Policji
Pod koniec września 1964 roku po Krakowie rozeszła się plotka o mordercy, który napada na kobiety. Dwie z jego ofiar przeżyły, trzecia nie miała tyle szczęścia. Po tych atakach cały Kraków ogarnęła panika. Milicja uspokajała, dementując na łamach gazet plotki o kolejnych napadach. Ale ludzie wiedzieli swoje. Przerażone kobiety nosiły pod płaszczami pokrywki od garnków, aby osłonić plecy.
W lutym 1966 roku kolejna zbrodnia wstrząsnęła miastem. Ofiarą nożownika był jedenastoletni chłopiec. Jego pogrzeb stał się prawdziwą manifestacją. Ludzie żądali, by milicja jak najprędzej schwytała zwyrodnialca.
Sprawa Karola Kota to nie tylko studium zła, ukazujące oblicze bestii, która z satysfakcją opowiada o oblizywaniu krwi z noża po zamordowaniu dziecka. To także obraz społeczeństwa, które domaga się powieszenia Kota na Rynku Głównym, i to bez sądu. O milicji, która broni oskarżonego przed linczem. Tej historii nie da się porównać z żadną inną.
Przemysław Semczuk, dziennikarz, publicysta historyczny. Autor książek reporterskich opisujących historię PRL: Wampir z Zagłębia, Maluch. Biografia, Kryptonim Frankenstein, Zatajone katastrofy PRL, Czarna wołga. Wydał także opartą na faktach powieść kryminalną Tak będzie prościej.
Fragment
Milicjanci blokujący ulicę i bramy kamienic stoją w milczeniu. Nie odpowiadają na padające z tłumu pytania. Napięcie rośnie z minuty na minutę. Ludzie szemrają, powtarzając: „To on”. Nagle od strony Plant dobiegają krzyki. Taksówka, granatowa warszawa, wymija blokujący ulicę radiowóz i na pełnym gazie pędzi w stronę milicyjnego kordonu. Auto hamuje tuż przed zgromadzonymi ludźmi. Zza kierownicy wyskakuje mężczyzna w marynarce.
– Dajcie mi tego skurwysyna! Zabiję go! Moje dziecko!
Milicjanci dopadają mężczyznę, zanim udaje mu się wejść w tłum. Chwytają go za ręce i odciągają do tyłu. Ludzie jednak zrozumieli. To Tadeusz Całek, ojciec chłopca zamordowanego w lutym nieopodal Kopca Kościuszki. Zgromadzeni pokrzykują. Najpierw nieśmiało, bojąc się reakcji. Ale milicjanci są zajęci taksówkarzem. Padają coraz odważniejsze okrzyki.
– Puśćcie go! Zostawcie!